94. "Siewca Wiatru" Maja Lidia Kossakowska

"Pan, stwarzając świat, zapowiedział ostateczna walkę ze Złym. Nikt jednak oprócz Niego nie wie, kiedy Zły nadejdzie. A potem Pan odszedł. Archaniołowie podzielili się władzą, ale czy uda im się utrzymać nieobecność Pana w tajemnicy? Czy władza nie zniszczy ich, czy ocalą Jego dzieło i samych siebie przed Antykreatorem? Ale czy można walczyć z Siewcą Wiatru bez Pana? Abbadon, wybrany i wskrzeszony Anioł Zagłady, bez dotknięcia Pana jest bezradny... Nie ma już wybranych i odrzuconych, Niebios i Otchłani. Jest tylko Dzieło Pana i Antykreator, Siewca Wiatru, nicość i pustka..."



Pamiętam jak koleżanka zawsze z entuzjazmem opowiadała mi o polskich autorach fantastyki. Mówiła, że jedną z jej ulubionych powieści jest „Siewca Wiatru”, którego polecała swoim znajomym. Nikogo zatem nie powinien dziwić fakt, że właśnie tą książkę sprezentowała mi na urodziny. Długo nie miałam czasu, aby po nią sięgnąć, gdyż byłam zajęta egzemplarzami recenzenckimi, ale ten stan rzeczy wreszcie się zmienił. Nareszcie i ja dołączyłam do grona fanów dzieła Mai Lidii Kossakowskiej.

Po przewrocie, który nastąpił w Niebie, nadeszły spokojne czasy. Jednak nic nie trwa wiecznie. Pan odszedł, pozostawiając swoich wiernych bez opieki, a Ciemność rośnie w siłę. Tylko Daimon Frey, Abaddon, może stawić czoła Siewcy. Tylko czy poradzi sobie z Antykreatorem, bez dotknięcia Pana?

Z czym kojarzą się Wam anioły? Noszą idealnie białe szaty, są uprzejmi, kulturalni, pogodni, nieskazitelni. No cóż, raczej nie jest to opis pasujący do bohaterów „Siewcy Wiatru”. Aniołowie występujący w tej powieści są zdecydowanie bardziej ludzcy, posiadają wady, noszą skórzane kurtki, palą papierosy i piją mocne trunki. Do tego nie przebierają w słowach i nie zawsze kierują się dobrem ogółu. Chociaż nie możemy odmówić im oczywiście waleczności i poświęcenia dla Świata i ludzkości w chwili wojny z Ciemnością, ale jednak swoje przywary mają. I to jest właśnie ogromny plus tej książki. Normalność bohaterów, którzy nie są wyniesieni na piedestał, są silni i męscy, ale również zdarzają się im chwile słabości, popadania w gniew czy egoizm. Wizyty w burdelach, utarczki słowne czy dawanie sobie po pysku, są na porządku dziennym. Głębią rządzi Lucyfer, który rogów i ogona diabła nie ma, ale za to artystyczną duszę owszem. 
 
Kossakowska w swoją książkę włożyła nie tylko porządną dawkę dobrej fantastyki, ale również sensację i zagadkę kryminalną. Spisek gonił spisek, a ja nie wiedziałam, kto jest do końca dobry, a kto zły. O ile ten podział w ogóle obowiązuje w tej powieści. W końcu wyklęte z Nieba demony są sprzymierzeńcami regenta Królestwa Gabriela i jego świty. „Siewca Wiatru” to opowieść o wojnie między Jasnością i Ciemnością, ale posiada wiele wątków pobocznych, które składają się na ciekawą i spójną całość. Każdy bohater ma swoją własną historię, którą miałam okazję śledzić, gdyż autorka wprowadziła narrację pierwszoosobową, ale osoba ją prowadząca zmieniała się. Cieszę się, że tak postąpiła, ponieważ polubiłam bohaterów i w ten sposób mogłam ich lepiej poznać.

"Za każdym razem, gdy chcemy opowiedzieć się po stronie Jasności, musimy na nowo zabić Siewcę. Słowa Siewcy, ścieżki Siewcy, motywacje Siewcy. Zabić, a nie odrzucić, bo nie mamy takiej mocy, żeby definitywnie odciąć się od zła."

Już jakiś czas temu zauważyłam, iż nasi polscy autorzy nie boją się używać sarkazmu, ironii, poruszać tematów tabu i sacrum. Podobnie jest w przypadku Kossakowskiej, która pokazała, iż aniołowie nie muszą kojarzyć nam się z perfekcyjnością, życiem bez grzechu i podążaniu tylko za dobrem, życiem według reguł. W ten lekki i pełen humoru sposób poruszyła ważne tematy, przez co – przynajmniej dla mnie – stał się znacznie bardziej przystępne.

Na pewno sięgnę po inne powieści Kossakowskiej, zwłaszcza te, które nawiązują do uniwersum opisanego w „Siewcy Wiatru”. Wam szczerze mogę polecić ten tytuł, gdyż ja się rewelacyjnie przy nim bawiłam. Śmiałam się wraz z bohaterami, ale równie mocno przeżywałam ich bitwę i niepowodzenia. Miałam ciarki na rękach, gdy czytałam o wielkiej bitwie. Czy można chcieć więcej?

10 comments

  1. Kossakowska to jedna z najlepszych autorek fantastyki. Zdecydowanie. Polska fantastyka górą!

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jeszcze nie miałam okazji czytać żadnej książki tej autorki. W ogóle z polską fantastyką rzadko się spotykam

    OdpowiedzUsuń
  3. Polski autor i fantastyka... Jakoś nie jestem do końca przekonana. Może kiedyś sama się przekonam :)
    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Wypożyczyłam kiedys jedną z książek tej autorki, ale niestety termin minął i musiałam ja oddac. Teraz bardzo żałuję, ale jak najszybciej to naprawię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałam tyle dobrego o tej powieści, że naprawdę, jeszcze po twojej recenzji - wstyd byłoby po nią nie sięgnąć. :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  6. Cały czas słyszę, o tym że Kossakowska, tworzy piękne światy i co raz to więcej ludzi zakochuje się w jej piórze. Aniołowie z ludzkimi cechami, w szczególności z wadami wydają się bardziej autentyczni. Myślę, że warto poświęcić czas na książki autorki, więc czym prędzej poszukam jakichś książek autorki. Dzięki wielkie za przekonanie mnie do niej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak na razie z polskiej fantastyki czytałam tylko twórczość Jakuba Ćwieka i naprawdę szczerze polecam :) Z Twojej recenzji wynika, że pani Kossakowska jest kolejną polską autorką, którą warto poznać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Za fantastyką nie przepadam więc niestety tym razem książka nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam fantastykę, i chociaż mam urazę do bohaterów-aniołów, z wielką chęcią sięgnę po tę książkę. Nie przepadam za polskimi autorami, ale faktycznie poruszane tematy, chociażby Tabu, nabierają innego znaczenia naszych rodzimych pisarzy, a innego tych obcojęzycznych :) Choć zdarzają się wyjątki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj, pamiętam. Porwały mnie anioły, porwała mnie Kossakowska, urzekła mieszanina wierzeń i religii, które stworzyły ten osobliwy niebiański świat. A potem "Zbieracz Burz" i już beż fajerwerków...

    OdpowiedzUsuń